wtorek, 5 lipca 2011

Herbata #8

-Nie martw się teraz o to. Nikt nie przyjdzie po tym co się stało. Mamy co najmniej 20 minut za nim przyjadą tu żołnierze - rzekł ostrożnie rozglądając się po pomieszczeniu.
Znał zwyczaje przemienionych i dobrze wiedział, że na razie nie mają się o co martwić... przynajmniej nie o ucztę i o przemienionych.
-Brak bramkarzy przy wejściu spłoszy naganiaczy i gości. Reszta, czyli wszyscy, którzy byli w barze nie żyje. Bossowie spieprzyli i to nam daje chwilę na opuszczenie tego miejsca. Ale jest inna sprawa ta cała Alma. Cholera ona może wpływać na twoją motorykę a to daleko idąca ingerencja. Kim ona jest? - ostatnie zdanie zwrócił do Peter'a.
Pies spojrzał na ich obu zagadkowo. Niby miał coś do powiedzenia, ale jakby nie był pewny swego. Po chwili pojawił się przekaz skierowany do John'a i Lamera:
-Nie wiem. John. Nie irytuj się. Zbyt często traktujesz mnie jak jakiś wszechwiedzący byt. Jestem ledwo cieniem swej poprzedniej formy a i wtedy nie byłem omnipotentny. Nie miej mi tego za złe, ale mogę jedynie spekulować... - urwał nagle
-No to spekuluj... proszę... - John uspokoił się i usiadł na kanapie tuż obok Lamera, ręką przerzucał papiery
-Znalazłem Lamer'a bo jak wskazywały moje obliczenia jest on jedynym takim bytem w obecnych czasach. Jak już mówiłem - wyprzedził ewolucję, tak mi się wydaje przynajmniej. To jednak nie znaczy, że muszę mieć rację. Chodzi o to, że może to nie on jest tym "jednym" albo nie jest po prostu jedyny... Rozumiesz?
-Nadążam.
-Nigdy nie udało się nam odnaleźć wszystkich dzieci Marcus'a. Sam wiesz. Chociażby ten cały Marlak. Twór o jakim nie mieliśmy pojęcia a przecież był jednym z pierwszych jak Lucjusz. Może Alma to stary, potężny przemieniony, który jak każdy potomek Marcus'a gra w swoje gierki, ale my po prostu o niej nic nie wiemy... Może Alma to ktoś taki jak Lamer... Może...
John pokiwał głową przyjmując do wiadomości przypuszczenia Peter'a. Spojrzał na Lamer'a i na chwilę zawiesił wzrok na jego ranach.
-Napij się krwi jak będziemy wychodzić, jest lepsza niż herbata. Od razu poczujesz się lepiej.
Następnie zamilkł na chwilę i znów zagłębił się w dokumentach. Były to jakieś stare rachunki za wywóz odpadów i nieczystości, opłaty za wynajem magazynów i jakieś listy transportowe z portu. Nic co by mu cokolwiek mówiło i cokolwiek go interesowało. Mimo to szperał dalej. Peter nie uraczył go jasną i prostą odpowiedzią a bardziej sprezentował swoją własną bezradność a tego John nie chciał słuchać. Miał już dość przypuszczeń i niejasności. Po przewertowaniu kilku kartek wyciągnął z papierów zdjęcia znajomej gęby - Lavoise. Lekko potrząsnął zdjęciem i uderzył je mocno palcem.
-No co ty na to żeby pogadać z nim? Co? Tak po męsku? Może świnka coś zaśpiewa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz